Wiemy jak skończyła się historia psa porzuconego na dworcu kolejowym w Ayr (Szkocja), ale czy wiemy, co ją zapoczątkowało?
Kai został porzucony na dworcu w Ayr na początku roku. Jego historia odbiła się echem na świecie - ludzie z różnych stron globu chcieli adoptować psiaka, koniec końców Kai pozostał w Szkocji ze swym nowym właścicielem.
Okazało się, że osobą, która porzuciła zwierzę jest 39-letnia Fin Rayner. Kobieta przyjechała wraz z 9-letnią córką do Ayr z Aberdeen z zamiarem kupna za £400 psa, którego upatrzyła sobie na Gumtree. Kiedy okazało się, że pies nie przypomina tego za zdjęcia w ogłoszeniu, zaczęła mieć wątpliwości. Mimo tego postanowiła sprawdzić, jak zwierzak się zachowuje i poprosiła o możliwość spaceru z nim. Mężczyzna, który przywiózł Pluto, bo tak nazywał się pies, zgodził się, pod warunkiem pozostawienia kaucji w wysokości £150. Będąc na spacerze z Pluto, pani Rayner, zobaczyła, jak mężczyzna wsiada do samochodu i odjeżdża. Zadzwoniła do syna, a ten po sprawdzeniu powiedział jej, że zdjęcie psa z Gumtree zrobiono w USA w 2005 roku, a nie w Szkocji.
Kobieta twierdzi, że spanikowała i nie chcąc zabierać psa ze sobą, ponieważ ten nie spełniał jej oczekiwań, a ponadto mógł być kradziony, pozostawiła go na stacji kolejowej przypiętego do walizki, pozostawionej przez mężczyznę, który ją oszukał. Nie zadzwoniła też na policję, bo spieszyła się na pociąg powrotny.
Fin Rayner nie czuje, że zrobiła coś złego porzucając psa, w końcu to przecież nie był jej pies. Poza tym uważa, że sama jest ofiarą oszusta i bardzo przeżyła całą sytuację. Wszystko się zgadza, ale czy to ją usprawiedliwia?
Pamiętajcie, nigdy nie kupujcie zwierząt przez internet, najlepiej w ogóle nie kupujcie - adoptujcie ;)